banner


sobota, 21 września 2013

"Nie ważne jaki, ważne, że szczery" Thor x Loki

 Tak, dawno nie było żadnych ambitniejszych pisadeł na ramach mojego bloga. Pisane jak zwykle pod wpływem nagłego nawału weny, jak zwykle w bardzo późnych godzinach nocnych i wczesnych godzinach rannych. Podczas pisania słuchałam trochę Vivaldiego i Bacha. To serio uspokaja.
Na koniec mogę życzyć w miarę miłego czytania (o ile ktoś to czyta, naiwny Kazaszku).
 ***

Miękka łuna słońca układała się u horyzontu, zanikając i pozwalając, by gwieździsta noc przejęła nieboskłon. Wieczór był spokojny, niezmącony ni szmerem, ni choćby głosem ludzkim, czy też boskim. Pierwsze gwiazdy zapalały się na ciemnym aksamicie, pociągniętym w łagodne fale. Idylla, można by rzec. Chłodne, ale orzeźwiające powietrze przyjemnie wypełniało płuca i ciało, zmęczone gwarem i radością biesiadników. Tak było lepiej. Samotność smakowała gorzko, ale i istnieją tacy, którzy stronią od nadmiernej słodyczy. Od słodyczy mdli.
Loki układał myśli w tysiącach drobnych szufladek, z rozmysłem wybierając tylko to, co życzył sobie wspomnieć. Biesiady starał się upchnąć zaś w najdalszej przegródce, tam, gdzie nalepki głosiły "przykra konieczność". Głośne zbiorowiska, pełne narzucających się person, irytowały go i przyprawiały o tępe bóle głowy. Zbyt często narażony na nieprzyjemne, dla jego osoby, środowisko miętosił przez następne kilka godzin skronie palcami, jakby to miało przynieść zbawienną ulgę.
I tym razem znalazł schronienie od zgiełku bankietu na jednym z wielu balkonów pałacu, katalogując przemyślenia do drobnych szufladek. Cichy, miękki plusk opadającej wody nie przeszkadzał mu w najmniejszym stopniu, dlatego też marmurowa fontanna uniknęła morderczych spojrzeń, rzucanych z pewną częstotliwością.
Nie miał nic przeciwko fontannom, a nawet lubił jednostajny odgłos, jakie wydawały. Pomagał w oczyszczaniu myśli.
Pan Kłamstw lubował się w wykorzystywaniu zmysłów, wyostrzał je i kształtował, niczym artysta, rzeźbiący w drewnie. Cenił bardziej już tylko intuicję i chłodną kalkulację. Słabostką zaś jego był słuch. Raz przydatny, innym razem był mu przekleństwem, zamarłym nie raz, nie dwa na bladych ustach. Tak, wyczulone zmysły mogły być udręką podczas obcowania z pijaną hołotą. A jeśli już o pijanej hołocie wspominając, jak i o udrękach, oba te określenia mogły zobrazować Thora. Aby przepędzić z myśli natrętnego boga, Loki musiał potraktować skronie kolejną porcją powolnego, nic niewnoszącego masażu.

-Thor, to nie działa -westchnął cicho, przymykając oczy, jakby błagając o cierpliwość niebiosa. Problem jednak leżał w tym, że niebiosa były tutaj.
Nie czuł nawet potrzeby odwrócenia się, by wiedzieć, że On czai się za rogiem i nieudolnie stara się wtopić w ścianę. Bóg Piorunów nie należał nigdy do wybitnie obdarzonych talentem do skradania się, a już szczególnie, kiedy w głowie szumiało mu za sprawą zbyt dużej ilości miodu pitnego.

-Bracie, dlaczego opuściłeś ucztę? Powinieneś radować się razem z nami! - widok roześmianego mężczyzny nie wprawił bynajmniej ciemnowłosego w lepszy nastrój. Koniec spokoju, żegnaj o cudowna ciszo.
-Thor, może powinieneś wrócić do... towarzyszy? -delikatna próba nawrócenia go na korzystny dla Lokiego tor spełzła na niczym. Kiedy barczysty mężczyzna wprosił się na Jego balkon, tak, teraz była to już własność boga Kłamstw i niech pierwszy zaprotestuje ten, któremu życie i zdrowie psychiczne niemiłe, Loki wiedział już, że nie będzie tak łatwo, jak wydawać się mogło. Ale cóż tu zaradzić, z Thorem zwykle nie było łatwo. Ponadto wykształcił u siebie zadziwiającą odporność na większość wymówek, gróźb i próśb, jakie płynęły od jego przyrodniego brata, który starał się bronić na wszelkie możliwe sposoby, jak dzikie stworzonko.

-Nie... -Thor najwyraźniej potrafił jeszcze składać poprawnie zdania. To świadczyło o tym, że ilość alkoholu nie była aż tak duża, jak mogłaby być, czego Loki nie omieszkał wytknąć mu z mściwą satysfakcją w myślach -Będziesz samotny.
-Zapewniam cię, że potrafię odpowiednio zająć się sobą -nie ukrywał nawet zniecierpliwienia w głosie. Niech wie. Nawet, jeśli spłynie to po nim jak po aroganckiej, pijanej kaczce. Niech wie!
-Zanudzisz się nad tymi papierami, bracie! -dla blondyna wyszukaną formą spędzania przyjemnie czasu były bijatyki, polowania i uczty, w dowolnej kolejności, zestawieniu i częstotliwości. Loki zaś był odmiennego zdania.
-Chyba sam wiem najlepiej, co mnie nudzi, a co bawi -cichy pomruk, niemal niedosłyszalny odparował nieznośne pokrzykiwania Thora. Wsparł dłonie na marmurowej balustradzie, udając, jakoby niebo i gwiazdy stały się nagle tak bardzo przyciągające uwagę.
Kroki. Za chwilę podejdzie. Niech podejdzie, niech pozna gniew i rozdrażnienie Lokiego, niech pozna!
-Thor. Postaw. Mnie. Na. Ziemię. Już.
Wolno rozprostował i zgiął palce, jakby szykując się do zaduszenia przyrodniego brata. Na usta cisnęły mu się wszystkie przekleństwa i obelgi, jakie poznał w całym swoim życiu, a było tego sporo. Układając w głowie odpowiednią wiązankę, zamajtał nogami w powietrzu. Nienawidził. Nienawidził tego. Mógłby wydrapać mu teraz oczy i zasypać je solą. Morderczy uścisk w okolicach pasa tylko sprawiał, że Thor był bliski zamordowania przez zawisłego w powietrzu boga Kłamstw.
Podnoszenie Lokiego bez pozwolenia, ba!, dotykanie go było jak igranie z ogniem i powinno zostać zapisane do księgi rzeczy bardzo ekstremalnych, o ile, oczywiście, Asgardczycy ową księgę posiadali.
-Thor! Puść! Już! Teraz! -zarzucił ciałem jak wyrzucona na brzeg ryba, rozpaczliwie ponawiając próbę odzyskania wolności i gruntu pod stopami.
O wiele bardziej zaniepokoił go fakt, że obiekt obecnej nienawiści zaczął się przemieszczać. Lokiemu jeszcze bardziej nie podobał się fakt, że obiekt był pijany, a kroki stawiał nieco krzywo, odrobinę ściągało go też na boki. Niepokojące.

Loki, w pełnym swym majestacie, emanując wręcz lodowatą furią, starał się wysuszyć mokre, kręcące się lekko włosy. Siedząc na łóżku i rzucając raz po raz otoczeniu mordercze spojrzenia kątem oka, kumulował całą wściekłość w jednym punkcie. W Thorze, mianowicie. Wspomnienie krótkiego i bolesnego lotu wywoływały w nim nowe pokłady złości. Thor wydawał się nie wyczuwać atmosfery, którą, tak na marginesie, można by było kroić nożem i beztrosko rozglądał się to tu, to tam, głównie gapiąc się jednak na przyrodniego brata, próbującego doprowadzić się do stanu oglądalności. Thor był Thorem, nie przejmował się tak błahymi sprawami, jak na przykład to, że ociekał wodą z fontanny. Woda ta, umykając z ubrań, wsiąkała w łóżko.
-Thor. Wyjdź -jakże opanowany był Loki, skoro jeszcze rozsadziło go od środka z frustracji? Czy może jeszcze wszystko przed nim?
-Bracie, nie zostawię cię teraz samego.
Lokim wstrząsnęło. Przez tego głupca nabawi się jakiś tików nerwowych. A przynajmniej migreny.
-Ty... Wrzucasz mnie do fontanny, śmiesz podnosić i naruszasz MOJĄ prywatność. Ostatni raz mówię. Wyjdź.
-Bracie, na cóż ci ta wylewna złość? Porzuć troski! -Thor już sam w sobie był irytujący, ale pijany Thor... Pan Kłamstw zamarł, obserwując, jak przyrodni brat przysuwa się coraz bliżej, zmniejszając dystans między nimi. Taksował spojrzeniem to mężczyznę, to zaś jego dłoń, która z głuchym klapnięciem wylądowała na Jego kolanie.
-Thor, bez poufałości, bardzo proszę. Thor, zabierz rękę. Thor...!

Loki nienawidził zniewolenia. Za zwykłe zatrzymanie dłoni, chociaż na chwilę, gotowy był zaatakować. Gdyby mógł, zamordowałby ze szczególnym okrucieństwem. Gdyby spojrzenie mogłoby zabić, Thor leżałby już trupem przynajmniej pięć razy. Najwyraźniej obserwacja kolejnych stadiów furii brata była dla niego wyjątkowo pocieszna, gdyż nie mógł oderwać ślepi od wijącego się w spazmach wściekłości i plującego jadem Lokiego. Nietrudno było doprowadzić go do tego stanu, w każdym razie Pan Piorunów opanował ową sztukę do perfekcji. Wystarczyło uderzyć w czuły punkt. W tym wypadku wystarczyło związać blade nadgarstki paskiem od spodni.
-Zginiesz w męczarniach, jeśli mnie zaraz nie wypuścisz -o ile Loki jako tako odzyskał samokontrolę, to ręczył za siebie, bo nikt nie znał dnia ani godziny, kiedy na nowo wybuchnie. -Natychmiast.
-Muszę odmówić, bracie.
-Co ty...? -Czysta nienawiść sączyła się ze szmaragdowych ślepi, obserwujących podnoszącego się na klęczki Thora. Był stanowczo za blisko.
-Gdzie z łapami?!

-I co, zadowolony z siebie? -syknął z przekąsem Loki, spoglądając w dół. Nienawidził przegrywać. Czerpał jednak satysfakcję z wykwitającego limo pod okiem Thora. Własnoręcznie dokonał ataku, kiedy tylko więzy opadły, zaś zdezorientowany Pan Piorunów nawet nie miał szans obronić się przed atakiem na jego twarz i, niestety, dolnych partii ciała. Tak zwany cios poniżej pasa, ale Loki nigdy nieszczególnie przejmował się honorowymi bzdurami. Na koniec, ku uciesze przyrodniego brata, dał się ugłaskać. Nienawidził przegrywać, ale na swój sposób przekręcił kota ogonem, tak, żeby wyszło na jego.
Wzdrygnął się łagodnie, czując ciepły język na podbrzuszu. Spojrzał krzywo w dół.
-Tam nie -ofuknął go i rozparł się wygodniej, wspierając brodę na łokciu. -Przyłóż się trochę.
Obserwacja tego, jak Thor stara się usilnie wpasować w jego skomplikowane gusta, była miłą rozrywką. Milszą, niż uczty, A i przyrodni brat siedział cicho, operując językiem. Całkiem zdolnym i to Loki musiał przyznać z bólem. Nie musiał się nawet specjalnie starać, by być dobrym, ale ciemnowłosemu sprawiało przyjemność męczenie go i trzymanie co chwila na dystans. Do czasu.

-Mhh... -przymknął oczy, nie mogąc znieść triumfalnego wyrazu twarzy Thora. Już samo to, co robił z jego ciałem, było tak nieznośne, że Loki co chwila prężył się i wzdrygał, spinał i rozluźniał. Miał mieć wszystko pod kontrolą, a leżał jak kłoda i pozwalał, by Thor sobie poczynał. I gdzie tu samozaparcie, gdzie samokontrola? Skoro bóg Piorunów był w stanie położyć go byle pieszczotą sutków, to strach pomyśleć, co będzie dalej. Nieznośne ciało ignorowało protesty swego Pana, wyrywając się do spokojnego, miarowego dotyku dużych, ciepłych dłoni. Zmarszczył brwi, z desperacją grając osobę niezadowoloną z życia. Ciepły oddech na szyi skutecznie przeszkadzał mu w skupieniu się na roli.
Nagość nigdy niespecjalnie go zawstydzała. Sytuacja ta jednak wymykała się spod jego kontroli. Atmosfera zagęszczała się, nie była jednak napięta. Co najwyżej wyczuwać można było oczekiwanie. Krzywił się z niezadowoleniem, starając się trzymać emocje w ryzach, Thora zaś na pewien dystans. Ten zaś wydawał się nie zauważać usilnych starań, beztrosko wodząc dłońmi, gdzie tylko mu się podobało, doprowadzając tym brata do skrajnych uczuć. Czekał na pozwolenie do postąpienia naprzód.
 -Rób co masz robić -mruknął Pan Kłamstw, wzdrygając się, kiedy ciepłe, duże dłonie ujęły go za biodra i przymykając ze zrezygnowaniem oczy. Niech się dzieje co chce.

Kłębiące się uczucia i emocje sprawiły, że wygiął się do tyłu, wypychając jakby w desperacji biodra w kierunku Thora. Pan Piorunów był zachwycony drobnością i bladością ciała, które wiło się w jego ciepłym uścisku. Obserwacja emocji na twarzy Lokiego, zmieniających się jak w kalejdoskopie, z każdym ruchem ciał, była wystarczającą nagrodą za nieznośne zachowanie sprzed kilkunastu minut. Sposób, w jaki ciemnowłosy uchylał usta, za każdym razem, kiedy z gardła wydobywał się słodki, nieprzyzwoity odgłos, oznajmiający, że przeżywa rozkosze, sprawiał, że Thor nie mógł oderwać oczu od bladej, teraz nieco zarumienionej, twarzy. Zaś widok Lokiego, przeżywającego orgazm, miał na długo zapisać się w jego pamięci.

Poranek powitał Thora tępym, irytującym bólem głowy. Uchylił niechętnie oczy, jakby wymagało to niesamowitego wysiłku i zamarł, na wpół ziewając. Niecały metr od niego, na drugim końcu łóżka, siedział, tyłem do niego, Loki. Nagi Loki. Pan Piorunów uznał, że złym pomysłem byłoby przerywanie ciszy pytaniem o to, do czego doszło w nocy. Odpowiedział sobie sam na to pytanie, lekko czerwieniąc się od wspomnień, zapełnionych bladym, atrakcyjnym ciałem. Zamiast tego oddał się kontemplacji pleców brata i, było nie było, kochanka. Loki siedział po turecku, z kołdrą na kolanach, popijając parujący napar z glinianego kubka. Włosy pozostawił nadal w nieładzie. Thorowi przypadł do gustu ten artystyczny nieład wśród kruczych kosmyków, odstających to tu to tam. Z uznaniem dla siebie pragnął również zauważyć, że na jasnym karku odznaczały się drobne ukąszenia i różowe malinki. Z dumą zwrócił także uwagę na ślady na biodrach, w miejscu, gdzie zaciskał palce. On to czynił! Nikt inny!
-Thor, na litość Odyna, nie udawaj, że śpisz i przestań się gapić -cichy, nieco zachrypnięty głos przerwał obserwację mężczyzny. Loki wydawał się mieć niewielkie problemy z gardłem, po tym, jak je wydzierał, wzywając wszystkie świętości Asgardu, jak i przyrodniego brata. Nie wydawał się być dumny z tego, chociaż bardzo dobrze się maskował. Co złego to nie on. Loki był perfekcyjny.

Korzystając z tego, że i tak został nakryty, Thor zmniejszył dystans między nimi i przywarł do niższych partii jego pleców, kładąc się na boku. Obserwacja od tej strony była jeszcze bardziej satysfakcjonująca. Miał idealny widok nie tylko na jego ciało, ale i na malinki, pokrywające szyję i ramiona, niczym pieczęcie. Nie potrafił pozbyć się uśmiechu z ust. Loki obdarował go tylko chłodnym spojrzeniem kątem oka.

-Daj spokój, bracie. Nie możesz być wiecznie taki ponury. Uśmiechnij się! -Thor wydawał się mieć w sobie pokłady optymizmu. Pan Kłamstw zamierzał już otworzyć usta, by wyrazić sprzeciw przeciw czemuś tak absurdalnemu, jak niepotrzebne uśmiechy, ale zamiast tego wydał z siebie zduszony dźwięk zaskoczenia. W jednej chwili został usadzony na kolanach Thora. W normalnych warunkach mężczyznę spotkałby bliski kontakt z gorącymi ziółkami Lokiego. Ten jednak był nienaturalnie, jak na niego, potulny.
-Durniu, wylejesz -ofuknął go, trzymając gliniany kubek w dłoniach, tak, by nic się z niego nie wydostało. Nadal miał uroczą chrypkę i bynajmniej nie wyglądał na szczęśliwego z tego powodu. Wydawał się jednak o wiele mniej sztywny i gniewny, niż zwykle.

-Bracie, Loki. Uśmiechnij się -Thor już od najmłodszych lat uwielbiał wywierać na swoim przyrodnim bracie presję. Zabawa "uśmiechnij się" była jedną z jego ulubionych. Zwykle nie odnosił pozytywnych skutków, co najwyżej mógł pooglądać sobie wytrąconego z równowagi Lokiego. Tym razem jednak coś uległo radykalnej zmianie.
-Thor, nieszczęście ty moje... -burknął. Nim połowa twarzy zniknęła za kubkiem, na jego ustach zakwitł lekki, ale szczery uśmiech.
 ___________________
postacie by Mavel
fanfiction by Kazach

7 komentarzy:

  1. wow O.O proszę to jest niesamowite. Naprawdę kocham ten paring. Mogłabyś jeszcze jakiś one-shot z nimi napisać ? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam go, bo czułam niedosyt po tym, co znalazłam w Internetach. Myślę, że pojawi się jeszcze jakieś opowiadanie z tym paringiem. Miło mi, że komuś się podoba.

      Usuń
  2. Ciekawe. :^ O ile ktoś lubi takie klimaty. Ja osobiście nie mam nic przeciwko yaoi, a ten paring jest naprawdę... niebywały. :3 No i ten uśmiech Lokiego. Kocham Pana zUo. Choć wolałabym go w paringu z jakąś rusałkowatą dziewoją wykreowaną w mojej chorej, acz barwnej wyobraźni, której bynajmniej Thor nieprzypomina. ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. THORKI, THORKI, THORKI. Błądzę sobie po blogach, szukam czegoś do przeczytania, a tu Thorki. Słodkie, kochane, uwielbiam <3 Mam nadzieję, że jeszcze coś z nimi napiszesz, bo naprawdę mi się podobało <3 A teraz przepraszam, idę zapoznać się z resztą Twoich opowiadań <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, nowe komentarze. Miód na moją duszę! Kaschanko, czuję to. Czujesz może paring z Sigyn? Bo może i ja poczuję...
    W-rabbit, tak. Pewno będzie. Ech, obietniców jak mrówków.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem że troche późno bo jednak jest już 2016 ale chciałam tylko zaznaczyć że ten ff jest świetny i ciesze sie że na niego trafiłam. Takiego właśnie potrzebowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem że troche późno bo jednak jest już 2016 ale chciałam tylko zaznaczyć że ten ff jest świetny i ciesze sie że na niego trafiłam. Takiego właśnie potrzebowałam :)

    OdpowiedzUsuń