banner


czwartek, 31 stycznia 2013

Z pamiętnika Romeo

Wiem, wiem, miało być co innego, ale to tak na dobry początek, nyet? Smacznego.
***
          Kolejny bal, nadęci ludzie, szykowne stroje, przepych i żarcie. Tfuj. Wydostałem się z zatłoczonej sali i zapaliłem papierosa, ot tak, żeby się dotlenić. Co za głupota, organizować takie imprezy? Te skupisko, udające, że umie tańczyć. Westchnąłem ciężko, zerkając w dół, za balustradę.
I trafiło mnie. Jak grom z jasnego nieba. Ujrzałem tą delikatną skórę barwy świeżego mleka, oczy, ach!, szmaragdy, otulone powieczkami i okalane długimi rzęsami. Zaczerwienione wargi, przygryzane lekko równymi, białymi perełkami. Och, te nieco rozkojarzone, zdezorientowane spojrzenia, rzucane ukradkiem... Niewinna twarz, powabne ruchy, mowę mi odjęło, obserwując zwinne ruchy, pełne gracji. I te szczupłe palce, nawijające kosmyk włosów barwy najwyborniejszego miodu. Tak oto się zakochałem.
          Boże, jakaż romantyczna noc przypadła na rozwój najznakomitszego romansu na ziemi. Wbiłem zachłanne spojrzenie w delikatny zarys postaci, na tle mlecznobiałego światła. Wychyliłem głowę zza wdzięcznego krzaka róż, wyciągając gałązki i przypadkowe trawki z włosów. Przeklnąłem brzydko, czując, jak co rusz coś wbija mi się w szanowne pośladki. Wyturlałem się spod krzaka i urwałem jedną różę. Podślizgnąłem się pod balkon i nabrałem w płuca powietrza.
-O, piękna istoto~! Wyjdź, wyjdź na balkon!-zawołałem śpiewnym głosem, najgłośniej, jak potrafiłem. Teraz poemat, wiersz może jakiś... Ale ja, do cholery, nienawidzę poezji!
W tle rozległ się odgłos świerszcza. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Podniosłem z ziemi kamień i rzuciłem w okno. Ciszę nocy rozdarł głośny brzdęk szkła i drzwi balkonowe, uderzające o ścianę. Oto na scenę wkroczyła miłość mojego życia. Ukląkłem na kolano i uniosłem dłoń z różą w górę, przygotowując się do pieśni powitalnej.
-CO TO, KURWA?! NA SWOIM WAŚĆ JEST?! WYPIERDALAĆ Z PODWÓRKA, BO WILCZUREM POSZCZUJĘ!
Zaniemówiłem z wrażenia, rozdziawiając usta w niemym zachwycie. Głos niczym słowik, rozdzierany przez głodną parę kotów. Doprawdy, najpiękniejszy trel, jaki w życiu słyszałem.
-O miłości moja, twój głos rozlega się w ciemności jak najpiękniejsza pieśń. Kiedy dzieci cię słyszą, to przestają płakać, a ptaki kulą się na gałęziach!
-MORDA.
-Czyż zechcesz wyjawić mi swe imię, piękności moje? Jeśli tylko będę je znał, wyryję je sobie w sercu i będę sławić w całym świecie jako nazwa najwdzięczniejszego stworzenia...
-BO ZAWOŁAM CIECIA!
-Och, pozwól mi chociaż raz dotknąć swojej skóry, co droższa od platyny i delikatniejsza od jedwabiu. Pozwól musnąć ustami swą delikatną dłoń i wziąć cię w ramiona, bym poprowadził cię w tańcu prawdziwej, namiętnej miłości!
-Jak chcesz się pieprzyć, to właź.
Piękność zniknęła we wnętrzu. Ja zaś, wcale nie aż tak pokracznie, wdrapałem się po murze i wskoczyłem na balkon. Na szczęście to był parter. Wkroczyłem do pokoju i zachwyciłem się skromnością. Proste łoże zajmowało sporo miejsca i to na nim, na śnieżnobiałej pościeli, siedziała najpiękniejsza postać, niczym kwiat na kupie obornika. Padłem na kolana u stóp mej miłości i ująłem nagą, zgrabną stópkę w dłonie. Jak na moje oko, rozmiar 43. Spojrzałem w górę. Moja miłość okazała się wyższa, niż zdawało mi się wcześniej. Fakt, że ciało okrywało tylko długa do połowy uda koszula rozochociła mnie i sprawiła, że brudne myśli splamiły mój umysł. Niestety, piersi okazały się mało urodzajne, z tego, co zauważyłem. Ach, miłość wszystko wybaczy.
-Pozwól mi cię wziąć w ramiona i...
Moja miłość okazała się także silniejsza, niż się spodziewałem. Zostałem wręcz rzucony na łóżko i pozbawiony po drodze koszuli. Ma miłość usiadła mi na biodrach i przygniotła moje nadgarstki nad głową.
-M-moja pani, czy nie wstydzisz się mnie? Obcego mężczyzny? Może wyjawisz mi choć swoje imię, zanim przejdziemy do rozkoszy?
-Siemano, Julek jestem.
          Fakt, że byłem przywiązany do łóżka też jakoś mnie nie cieszył, ani to, że mój "wybranek" właśnie poszukiwał w szafie wazeliny. Z przerażeniem odkryłem także, że Julek jest na sto procent mężczyzną, kiedy pozbył się koszuli. Nigdy nie podejrzewałem nawet, że role Romeo i Julii mogą się odwrócić... oraz że to tak cholernie boli. Zapamiętać: nie wszystko baba, co w kiecce.

5 komentarzy:

  1. He, he, he. Biedny Romuś. Pisz dalej. I przepisz do zeszytu w poniedziałek chcę mnieć to na piśmie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja, ja, ja. Już mnie rwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...Miałeś coś dodać... Przez Ciebie mi się nudzi...BAKA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta, bo Kazach nic nie robi, tylko siedzi i przepisuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. ...Kiedy coś dodasz?...Miałeś dodać....Już prawie tydzień temu.....

    OdpowiedzUsuń