banner


piątek, 29 marca 2013

Czwarta nad ranem.

Ha! Zadziwiłem Was, co-nie? Otóż jest taki czas między trzecią, a piątą w nocy, że po internetach latają kłębki kurzu i cicho tu, cicho tam, wszyscy śpią, nie ma kogo dręczyć, a wszystkie serwisy przestudiowane. I nuda...
Ostatnio (odkąd nabyłeś lapka, Kazachu) mam zwyczaj męczenia mojej biednej machiny do późna. Otóż, przyjmowana jest pozycja na zwłoki, zwieszone z pościeli, a idealną, nocną ciszę przerywa ciche klikanie. I już nawet nie pomaga pisanie bzdur na bloga, które nigdy nie będą opublikowane ani rozgrzebywanie grafiki. A babunia zza ściany, chociaż głucha, wychwytuje nagle każdy dźwięk, jak rasowy radar. I ani muzyki posłuchać ani Sherlocka podpatrzeć, bo nagle zaczynają się pielgrzymki do toalety i spozieranie przez uchył w drzwiach, czy monitor kale w oczy.
Zaczyna się podjadanie nocne. Wywlekana jest reklam-tasza ze słodką zawartością, dokładnie ukryta w szafie przed nieproszonymi gośćmi z lepkimi rączkami. I ta reklamówka jest pilnowana bardziej, niż jej pustokaloryczna zawartość, tak dla samej zasady. To tak, jak wykradanie nocą ciastek z kuchni. Nikt ci nic nie powie, ale i tak udajesz pieprzonego Bonda, prześlizgując się z cienia w cień. Wieczna zabawa. Szkoda, że nikt nie rozumie moich zabaw. Ale to i tak jest zabawne.
Od słodkiego do porzygu marcepanu już człowieka mdli. I kończy się podjadanie nocne, a zaczyna się szukanina zajęcia. Zwykle w tym momencie mam to już po prostu w poważaniu i idę spać.Chyba, że nie daj Bóg, znajdzie się ciekawe zajęcie. Zajęcia, ha? Ładne opowiadanie, manga może. I już jest pretekst, żeby zarwać noc, wstać o szóstej, doprowadzić do zawału domowników (kto normalny wstaje o takiej porze?), wykraść kawałek świątecznego sernika i wrócić do łóżka, by paść po godzinie, zasypiając w kulminacyjnym momencie rozwiązania zagadki przez Pana Od Sztuki Dedukcji. O pierwszej Kazach-Specjalista od usuwania ptaków (z racji posiadania stada kotów) jest zrywany z łóżka telefonem, który o mało co nie doprowadza go do zawału i musi wyjść na zewnątrz, by wynieść Szanownego Pana Zdechłego Ptaka.
I następna noc, kolejne nudy. Co robię? Pamiętnik, cholera, piszę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz